„Celem szczęścia jest spokój duszy”
Ogrody Epikura. Słynna szkoła greckiego filozofa z Samos.
Epikur – w odróżnienia od poprzedzających go wielkich filozofów – zaproponował koncepcję do wykorzystania w zwyczajnym, codziennym życiu przez każdego człowieka. Zaproponował koncepcję osiągnięcia szczęścia. Szczęścia, o które zadbać może każdy. O które może zadbać tylko każdy dla siebie. Nikt bowiem nie może uszczęśliwić człowieka, jak tylko on sam.
Żeby być szczęśliwym, należy najpierw uwolnić się od strachu. Człowiek bowiem odczuwa lęk przed wieloma rzeczami, które sprowadzić można do trzech podstawowych aspektów: bólu, śmierci i bóstw. Epikur podpowiadał, w jaki sposób pozbyć się tego lęku.
Jego koncepcja oparta jest na przyjemności. Przyjemności płynącej z delektowania się jadłem i napitkiem. Ale bardziej – z przyjemności płynącej z przebywania na łonie przyrody. Przyjemności płynącej z rozmowy z przyjaciółmi. Ta przyjemność jednakże nie jest przyjemnością „za wszelką cenę” jak u hedonistów, nie jest przede wszystkim przyjemnością cielesną, choć nie przeczył, że dobre pożywienie niesie przyjemność. Pytanie tylko, co znaczy owo: dobre...
Epikur powiadał, że na drodze do osiągnięcia szczęścia stoi strach.
Wskazywał na trzy główne źródła owego strachu: bólu, śmierć, bogowie. Miał na to trzy recepty. Po pierwsze, powiadał, jeśli ból jest silny, to jest słaby; jeśli zaś jest mocny, to jest krótkotrwały. Po drugie uważał, że strach przed śmiercią jest pozbawiony sensu, albowiem gdy żyjemy- jej nie ma; gdy zaś ona następuje- nie ma już nas. Po trzecie zaś twierdził, że bogowie - o ile istnieją - mają inne sprawy na głowie niż ludzki ból.
Nie chcę wchodzić w światopoglądowe dyskusje dotyczące punktu trzeciego czy ontologiczne dotyczące punktu drugiego. Ani spierać się z Epikurem i to, co jest miernikiem stopnia bólu i w którym miejscu przechodzi granica między bólem krótkotrwałym a długotrwałym.
Ważne tu jest coś innego. Sam strach. To on sprawia, że często wstrzymujemy się przed działaniem. Boimy się tego, co się może stać, gdy się nie uda. A co się może stać? Po prostu się nie uda. To wtedy spróbujemy inaczej...
A co, jeśli się uda?
Strach zabiera nam szansę zdobycia doświadczenia, nauczenia się świata, nauczenia się siebie. Zabiera szansę odniesienia sukcesu.
Boimy się wszystkiego. Tego, że "życzliwi" nas obsmarują. Tego, że stracimy pieniądze. Tego, że stracimy czas. Etc.
Otóż "życzliwi" znajdą się zawsze. Czy coś robimy, czy nie. Jeśli ktoś zechce nas obsmarować, to uczyni to niezależnie od tego, czy coś robimy - i z jakim skutkiem - czy nie robimy nic. Istota "życzliwych" polega na tym, że im w najmniejszym stopniu nie przeszkadza skala naszych działań. Zawsze znajdą pożywkę.
Otóż pieniądze stracić jest łatwo. I co, gdy się je straci? Trzeba zarobić nowe. Bo cóż innego zostaję wtedy do zrobienia? Następnym razem zainwestujemy mądrzej. Nie mamy pieniędzy, ale mamy doświadczenie.
Otóż strata czasu przeznaczonego na jakiekolwiek przedsięwzięcie nie jest stratą czasu. Zdobywamy doświadczenie. Znowu. Poza tym - czas i tak upłynie. Taka jego natura. I nie będzie się zastanawiał, czy jesteśmy w coś zaangażowani, czy nie jesteśmy. Poza tym, czy ktoś się BOI, że straci czas na bezmyślnym gapieniu się w sufit? Czy kiedyś bałaś/-eś , że stracisz czas, plotkując z koleżanką? Czy dopadł Cię lęk, że stracisz czas, scrollując telefon? Właśnie. Bezboleśnie żegnamy się z czasem przeznaczonym na totalne NIC, a boimy się go zainwestować w zdobycie nowej umiejętności, nową relację, przedsięwzięcie.. Ech, człowieku... Ty i te Twoje lęki...
Zatem za Epikurem powtarzam, strach nas blokuje, ale jest pozbawiony sensu.
A jeśli chcesz się bać, jeśli Twoje przyzwyczajenie do strachu jest duże, to powtarzam za Jackiem Walkiewiczem: "Kiedyś się bałem i nie robiłem, teraz się boję i robię".
I można zapytać: A co, jeśli się uda?
Epikur z Samos powiadał, że szczęście można odnaleźć - między innymi - w przebywaniu na łonie przyrody.
Może i środek stycznia nie jest najszczęśliwszym miesiącem do rozpoczęcia przygody zwanej odnajdywaniem szczęścia w przyrodzie. Z drugiej jednak strony zawsze znajdzie się jakaś wymówka, by tego nie zacząć...
Filozof z Samos twierdził, że już samo oderwanie się od miasta, polityki, wniesie w nasze życie harmonię, jeśli tylko zrozumiemy, że jesteśmy częścią przyrody.
Twierdził też, co powinno zainteresować wiele osób, że w drodze do szczęścia nie jest ważna teoria, a praktyka. Zatem - do dzieła!
Epikur powiadał, że szczęście może dać rozmowa z przyjaciółmi. Sam swoją szkołę miał w słynnych ogrodach i tam - na łonie przyrody - prowadził niespieszne rozmowy w gronie przychylnych mu ludzi.
Któż z nas nie lubi spędzać czasu z przyjaciółmi? Ale należy się zastanowić, jak spędzamy ten czas. Czy siedząc obok siebie przeglądamy Internet? A może plotkujemy? Może narzekamy? Może gadamy o niczym? Może gadamy o wydarzeniach?
Epikur poradziłby zamienić owo gadanie na rozmawianie. Poradziłby zmienić temat z opowiadania o tym, co się wydarzyło, ba to, jakie emocje z nas wzbudziło. Poradziłby zastanowić się - i przedyskutować - dlaczego jest, jak jest...
Przyjaciele to dobre towarzystwo. Nie warto spotkań z nimi tracić na miałkie sprawy...
Przyjaciele - samą swoją obecnością - wnoszą w nasze życie szczęście.
Myli się często epikureizm z hedonizmem.
Myli się często przyjemność z rozwiązłością.
Myli się często zabawę i radość z hulanką.
Epikur nie nawoływał do opilstwa. Nie nawoływał do obżarstwa. Nie nawoływał do hulanek i szaleństw. Nie nawoływał do rozwiązłości.
Owszem, poczęstowały się chętnie ptasim mleczkiem. A jakże, wypiłby lampkę wina. Może i powylegiwałby się na leżaku w promieniach słonecznych. Doceniłby możliwość wyspania się. Pewnie odwiedziłby nową restaurację i spróbował nowych smaków. A i nie stroniłby od przyjemności alkowy.
ALE...
Ale poprzestałby na małym. To nie byłoby całe opakowanie. To nie byłaby cała butelka. To nie byłby cały tydzień ani pewnie cały dzień.
Etc...
Powiadał, że przyjemność daje szczęście, ale każda przyjemność cielesną w nadmiarze szkodzi... mniej lub bardziej... Tedy korzystać - owszem - ale z umiarem. Gdy bowiem przesadzimy, może pojawić się ból (zęba, brzucha, głowy itd.)
Po drugie od przyjemności cielesnej bardziej cenił przyjemność duchową. Zatem chętniej od ptasiego mleczka wybrałby dobry spektakl teatralny, film, książkę, kontemplację Zachodu Słońca czy rozmowę. Twierdził, i nie bez racji, że efekty przyjemności duchowej pozostają na dłużej.
"Nie da się wieść przyjemnego życia, jeśli nie żyje się mądrze, dobrze i sprawiedliwie i nie da się żyć dobrze, mądrze i sprawiedliwie, nie żyjąc przyjemnie".
Według Epikura przyjemność zarówno wynika z mądrości, dobra i sprawiedliwie i sprawiedliwości, jak i jest ich skutkiem.
Trudno dyskutować z tym stwierdzeniem. Wszak wyrzuty sumienia wynikające z braku sprawiedliwości, jak i żałowanie głupich słów czy czynów, złe intencje sprawiają, że nie jest nam przyjemnie... I nic tej przyjemności nie daje. I w drugą stronę - trudno czynić dobro, być sprawiedliwym, myśleć rozsądnie, jeśli nie jest nam przyjemnie. Dobro z nas wypływa na świat zewnętrzny wtedy, gdy mamy je w sobie. A mamy je, gdy nasze emocje, uczucia, myśli są łagodne, harmonijne. To z kolei jest skutkiem przyjemności, jakich sobie dostarczamy.
I przypomnę w tym miejscu, szczególnie zwolennikom hedonistycznych przyjemności, że Epikur twierdził, iż przyjemność po pierwsze nie powinna być przedawkowana, a po drugie trwa dłużej, gdy jest duchowej natury.
留言