Tkwię w przeszłości. I mnie ona pochłania. Pożera. Obezwładnia.
Wybiegam w przyszłość. I mnie ona straszy, blokuje. Zniechęca.
Ostatnio poruszam się po temacie związków między przeszłością i przyszłością a teraźniejszością. Nie ukrywam, że w dużej mierze pod wpływem Kursu cudów, chociaż moje refleksje dotyczą także kwestii mocno osadzonych w ziemskich realiach.
Co wnosi w nasze emocje tkwienie w przeszłości? Jeśli była ona trudna, to oczywistym jest, że jej powidoki mogą rzutować na nasze emocje i w chwili obecnej. To ciągłe oskarżanie się o to, co się zrobiło albo czego się nie zrobiło... Ten ciągły żal do bliźniego, bo jakże on mógł tak ze mną postąpić... Teo ciągłe poczucie wstydu, że coś się zrobiło i ludzie się dowiedzieli... Et cetera, et cetera, et cetera... Ta ciągła złość na kogoś, kto wyrządził nam krzywdę...
Po co to sobie robimy? Co da nurzanie się w emocjach, które zupełnie nie wspierają? Nic. Ty to wiesz i ja to wiem. A jednak... A jednak tkwimy, rozdrapujemy, nurzamy się w bólu o róznych odcieniach.
To nasz dobry znajomy, który wcale taki dobry nie jest... Nasze ego starające się ciągle i ciągle wpędzić nas w poczucie winy czy grzechu. Nie zasługujesz, mówi. Jesteś niewystraczająca, drwi. Nie nadajesz się, szydzi.
I tak oto to, co wydarzyło się w przeszłości (kórą nawet niech będzie i miniony tydzień) ciągle rzutują na nasze emocje w teraźniejszości.
Że co? Że nie tylko trudną przeszłość wpsominamy? A jakże. Cudowne dzieciństwo u babci. Wariackie wybryki w szkole. Szalone imprezy na studiach. Pierwszą miłość. Wędrówki po górach. Kiedyś to było dobrze... Nie to co teraz... I na tym kończą się dobre emocje. Zaczęło się tak miło. I włączył się osąd. I rzeczywistości, która – a jakże – nie dorasta do pięt tej z lat minionych. I zdrowia, które cokolwiek kuleje i już nie można sobie pozwolić na to, co onegdaj. I tej młodzieży, co to taka beznadziejna w porównaniu z nami sprzed lat...
Mamy naszego kupla, ego. Jesteś fajniejsza niż oni. Ale gorsza niż dwadzieścia lat temu. Zasługujesz na lepszą rzeczywistość. Ale nie możesz jej osiągnąć.
Zawsze znajdzie się jakiś wróg. Prawdziwy lub wyimaginowany. I tak oto miłe wspomnienia okraszamy niewspierającymi emocjami, które mamy... w teraźniejszości.
A przecież to już się stało. Było. Minęło. Nie ma. Jest tak film, który puszczamy ciągle i ciągle, z uporem maniaka. Dlaczego więc i w jakim celu ciągle w tym tkwimy? Może warto by powiedzieć: dość! Odciąć się grubą kreską. I zacząć na nowo.
Że co? Że uczymy się na błędach? Uczmy się. Ale czy ciągle musimy czuć ból wrzątku rozlanego na dłoni, by pamiętać o tym, ze lepiej się wrzącą wodą nie polewać?
Naprawdę lepiej rozmyślać uparcie i skrycie nad tym, co już zaistniało? I tracić to, co teraz...
A przyszłość? Nie mówię o wizualizacji. Nie mówię o planach. Wizualizujemy po to, by odczuć emocje związane z naszą wizją i… zacząc pracować nad zbliżeniem się do celu. Planujemy, by wiedzieć, jakie kroki nas zbliżą do celu. Nie o tym mówię. Mówię o bajaniu, oczekiwaniach wobec ludzi i świata, o snuciu scenariuszy dla samego ich snucia. Pamiętasz Cecylię Kolichowską w Granicy Żeromskiego? Ona całe swoje życie strawiła na oczekiwaniach. I zestarzała się w złości, że się nie zrealizowały. Bo przecież powinny. Samoistnie.
Myślenie o przyszłosci może także przynieść ze sobą strach. Tak wielu rzeczy się boimy. Że wojna. Że drożyzna. Że choroby. Że śmierć. Niektóre przyjdą. Inne nie. Niektóre strach może przywołać. Inne okażą się tylko strachem. A tymczasem teraźniejszość umyka.
To może dotyczyć i życia prywatnego, i zawodowego. Rozstrząsanie tego, co było. Oczekiwania wobec przyszłości. A zegar bije. Można by było ten czas wykorzystać na pokonywanie swoich ograniczeń czy lęków. Można by było korzystać w uroków życia. Bawić się, śmiać. Podziwiać krajobrazy, słuchać wiatru. Być w „tu i teraz”.
Tylko teraźniejszość istnieje. Nie ma ani przeszłości, ani przyszłości. To iluzja. Iluzja, która zabiera nam życie. Nie wchodzę teraz w kwestie duchowe, w kwestie ontologiczne. Niech to będą rozważania oparte na naszym ziemskim bytowaniu. Już tylko tu widać, jakie minusy ma tkwienie w iluzorycznych stanach, które podsyła nam nasze ego.
Pytanie jest jedno. I brzmi ono: czy chcesz spędzić życie na poczuciu wstydu, żalu, złości, strachu?
Comments