moje Rytuały Dobrostanu
Czyli o tym, jak codziennie sprawiam, że moje życie jest piękne, że chce mi się nim żyć. To wymaga samodyscypliny na początku, po jakimś czasie tak bardzo wchodzi w krew, że staje się czymś oczywistym. A jednocześnie odświętnym.
afirmacje
Afirmuję po przebudzeniu, jeszcze w łóżku, gdy umysł nie zdążył się rozbrykać i nie podważa wszystkiego, co słyszy. Dobieram afirmacje w zależności od potrzeb, ostatnio słucham afirmacji nagranych przez siebie do Programu RYTUAŁY SPOKOJU. Tych około 10 minut o poranku dobrze mnie nastraja do budzącego się dnia. Afirmacjami kończę też dzień To ostatnie, co dociera do usypiającego umysłu.
medytacja
Medytuję rano, choć nie zawsze mi to wychodzi. Czasem mocno napięty grafik dnia sprawia, że rezygnuję z medytacji o poranku, chociaż powiedzenie brzmi: "jeśli nie masz dwudziestu minut na medytację, powinieneś medytować godzinę". Często, gdy rezygnuję z tego elementu poranka, odczuwam później, że brakuje mi odpowiedniej dawki spokoju. Rano zwykle jest to praktyka formalna mindfulness, która wyposaża mnie w spokój na cały dzień.
praktyka wdzięczności
Praktykowanie wdzięczności za pokój, przeżytą noc, dach nad głową, zbliżająca się możliwość skorzystania z prysznica, niebo, wiatr, deszcz czy słońce wyposaża mnie w przekonanie, że jestem szczęśliwa. Skoro jest tyle rzeczy godnych wdzięczności, a które innym nie są dane, to znaczy, że biorę udział w czymś wyjątkowym. Wieczorem zaś dziękuję za przeżyty dzień. Umiejętność dostrzegania tego, co piękne, pozwala zasypiać z uśmiechem
oczyszczanie wodą
Nie tylko ten o poranku, też wieczorny, w ciągu dnia - szczególnie latem - czy po jakimś trudnym wydarzeniu... Woda spływająca po ciele zabiera ze sobą to, czego nie potrzebuję, czego chcę się pozbyć, co chcę oddać. Prysznic jest dla mnie nie tylko aktem higieny fizycznej, ale też duchowej czy emocjonalnej. A z kolei kąpiel w wannie jest rytuałem przyjemności. Z pianą, płatkami róż, zapachami i świeczkami stwarzającymi nastrój. I może cichą muzyką w tle.
woda z imbirem
Mój nieodłączny element poranka. Woda z imbirem, cytryną, miodem i odrobiną soli. Rozgrzewa, przygotowuje układ trawienny do pracy, oczyszcza. A jednocześnie - co chyba najbardziej mi się podoba w tym rytuale - zmusza do tego, by zacząć dzień powoli. Trzeba usiąść, pozwolić wodzie nieco ochłonąć. Przy herbacie zdarzało mi się przeglądać wiadomości, przy wodzie z imbirem nigdy mi to nie przyszło do głowy.
ruch intuicyjny
Pracuję nad tym, by włączyć go do codziennego grafiku. Mamy w ciele poupychanym wiele emocji. Z niektórymi nie poradzimy sobie sami, ale są i takie, gdzieś pod powierzchnią skóry, które można dotknąć w ruchu intuicyjnym, przyjrzeć się im i - być może - uwolnić. Na pewno jest to narzędzie samopoznania. I samoakceptacji.
pisanie intuicyjne
Uwielbiam ten rytuał. Gdy tylko moje pióro styka się z papierem, zaczyna dziać się magia. Pojawiają się słowa, zdania, które otwierają furtki do spraw, z których nie zdałabym sobie sprawy, gdybym chciała o nich tylko pomyśleć. Często podczas tego rytuału przychodzą mi do głowy pomysły tak odkrywcze, że z czystym sumieniem poleciłabym pisanie intuicyjne zarówno do wykorzystania w szkołach, jak i zakładach pracy.
malowanie intuicyjne
Nie ukrywam, że malowanie zabiera najwięcej czasu spośród tych intuicyjnych narzędzi. Niesie natomiast ze sobą nieocenione walory. Podczas malowania umysł chowa ogon pod siebie, bo nie wie, co się dzieje. Maluję w świecie materialnym, ale istota tego, co wychodzi spod pędzla, zdecydowanie nie należy do świata materii. Patrząc na namalowany obraz, zaczynamy rozumieć samych siebie.
zielona herbata
Uwielbiam zieloną herbatę. I uwielbiam pić ją z ładnego kubka czy eleganckiej filiżanki. Najwięcej przyjemności sprawia mi zaparzenie herbaty w czajniczku, wlewanie jej do pięknej filiżanki i delektowanie się nią przed kominkiem (zimą), wsłuchiwanie się w śpiew ptaków (wiosną, latem, jesienią wczesną). Lubię też, by ta rytualna herbata była pita w posprzątanej, przewietrzonej przestrzeni. Takiej herbaty nie pijam między prasowaniem a zmywaniem podłóg.
porządki
Jakkolwiek to nie zabrzmi, uwielbiam generalne porządki. Nie jest to tak, że o nich marzę, ale gdy zaczynam, wciągają mnie bardzo. I rośnie też radość z powodu odświeżającego powietrza, Intuicyjnie robię je na przełomie pór roku. Przymierzam wszystkie ubrania i decyduję, czy je zostawić, czy oddać. Nie przepadam za porządkami w szufladach, bo papiery nie są moją dobrą stroną, ale przystępuję do tego z radością spowodowaną tym, co będzie, gdy skończę. Przepadam natomiast za porządkami w książkach. A po takich porządkach - prysznic i herbata. Zaparzona w czajniczku. A jakże.
joga twarzy
Gdy skupiam się na swojej twarzy, najczęściej i najchętniej o poranku, daje mi to i uziemienie, i energię, i takie namacalne poczucie lubienia siebie. Zarówno napinanie mięśni, jak i elementy automasażu czy akupresury wnoszą sporo spokoju (z jednej strony) i ożywienia (z drugiej strony). Dbanie o twarz to dobry start dnia. Gdy zaczynam w ten sposób dzień, jestem dla siebie łagodniejsza aż do wieczora. A przy tym efekt widać za każdym razem, gdy zerkam w lustro.
czytanie książek
Mój ulubiony, najbardziej trwały rytuał. W fotelu, pod kocem (mam trudności latem, po czytanie kojarzy mi się z kocem), z kubkiem herbaty. Czasem z cichą muzyką w tle. Z olejkiem aromatycznym. Czas już w łóżku, chociaż to tylko wtedy gdy nie mogę się rozstać z bohaterami, a godzina jeszcze przyzwoita. Ma też kilka cudownych zakładek, chociaż ich nie potrzebuję, bo zwykle znajduję miejsce, gdzie przerwałam czytanie w ciągu minuty.
joga nidra
Nidrę praktykuję wieczorami. Kocham ten rytuał najbardziej ze wszystkich. Zawiera i elementy skanowania ciała, i wizualizację, i skupienie na zmysłach, ale moje serce najbardziej się cieszy na pracę z intencją. Nidra - poza tym, że jest relaksem dla ciała - niesie ze sobą wiele dobrostanów dla ducha. Uspokaja, wyposaża w równowagę, balans, uważność, życzliwość, cierpliwość, akceptację. Dzień z nidrą jest pełniejszy.
kobiecy krąg
Kobiecy krąg. Rytuał, który mnie niezwykle wspiera, niezależnie od tego, czy jestem uczestniczką, czy trzymam przestrzeń. Świadomość współbycia z kobietami, które są szczere, otwarte, poszukujące, refleksyjne, daje mi wiarę w to, że jestem na właściwej drodze.
Przygotowania do Kręgu rozpoczynają się w momencie zaplanowania go. Otwiera się przestrzeń na kobiety, z którymi się spotkam, na rozmowę, na bycie.
gotowanie
Kiedy gotowanie staje się rytuałem, zaczyna się dziać prawdziwa magia. Wiedzą o tym wszystkie wiedźmy;). Gotowanie rytualne jest czymś innym niż zwyczajne gotowanie. czy wymaga więcej czasu Tak. Czy wymaga więcej uważności? Tak. Nie ma tu miejsca na pośpiech, na wykonywanie kilku czynności jednocześnie. Jesteś tu i teraz. I świetnie się bawisz.
Do takiego rytualnego gotowania dobrze jest posprzątać wcześniej kuchnię. Rytualne gotowanie jest świętem, zatem wymaga odpowiednich przygotowań. Za to jedzenie tak przygotowanego posiłku jest czymś więcej niż tylko jedzeniem.
porządki
Rytuał najtrudniejszy. Dokonuję go dwa razy w roku, choć należałoby na styku pór roku, a więc cztery razy w roku. Jest dla mnie wyzwaniem zarówno organizacyjnym, jak i fizycznym. Wyzwaniem bardzo wymagającym. Nie jestem pewna nawet, czy lubię ten rytuał. Ale lubię efekty, jakie się z nim wiążą. Lubię poczucie lekkości, czystości, lśniącej, naolejowanej skóry. Lubię wiedzieć, ze robię coś dla tej powłoki, dzięki której jestem na tym świecie.
Ostatnio zamieniłam oczyszczanie ajurwedyjskie na warzywno-owocowe. Zobaczymy, jak bardzo efekty będą porównywalne.
Tak czy inaczej czuję, że jest mi to potrzebne i przygotowania do tego rytuału sprawiają, że mam poczucie sensowności.
spacery
Gdybym musiała wybierać, czy wolę te po lesie, czy te po plaży, byłabym mocno nieszczęśliwa. Całe więc szczęście, że nie musze dokonywać wyboru. Wybór zdjęcia jednak o czymś świadczy... Obcowanie z przyrodą uspokaja. Obcowanie z przyrodą pozwala spotkać się ze sobą. Bez słów. W odczuwaniu.
Las daje mi poczucie przynależności do czegoś odwiecznego. Morze zaś wyzwala we mnie przestrzeń wolności bezmiaru możliwości.
spotkania z przyjaciółmi
Bardzo sobie cenię czas spędzony z Przyjaciółmi. Czasem są to szybkie i krótkie wizyty, ale chodzi mi o te prawdziwe. te, do których przygotowuję i siebie, i dom. Nie chodzi w tych przygotowaniach o to, żeby zrobić coś na pokaz, ale żeby uhonorować Osobę, która ma mnie odwiedzić. Sprzątanie w intencji spotkania jest czymś innym niż codziennne porządkowanie. Spotkanie z drugim człowiekiem jest świętem. Zapalam świeczki, wyciągam lepszą porcelanę. Robię posiłek z myślą o tych, którzy przyjdą. Oczywiście, że rozmowa jest najważniejsza, ale dbałość o otoczkę stanowi dla mnie wyraz szacunku wobec gości i sprawia, że wszystko staje się bardziej odświętne.